sobota, 18 października 2014

Cheat meal, cheat day. . . a może tak być nie może? Co o tym myślę.



Witajcie Moi Drodzy!




Dzisiaj postanowiłam napisać kilka moich przemyśleń, dotyczących bardzo istotnej rzeczy, a mianowicie tak zwanego cheat (z j.ang."oszukiwać") meal/cheat day. 
Otóż pojęcie to jest wielowymiarowe, ponieważ to zależy w jaki sposób jest rozumiane przez każdą osobę. Powiem Wam, jak ja to pojmuję i co wydaje mi się słuszne a co nie :)

Po pierwsze, jestem na TAK ale tylko w wypadku CHEAT MEAL.
Dlaczego?
Z tego względu, iż cheat meal to nie cheat day :) :P







Cheat meal oznacza, że jem jeden posiłek, który jest dobrowolny, zwariowany i niekoniecznie zdrowy! Pozwalam sobie na taki posiłek najczęściej w sobotę lub w niedzielę. I wiecie co, bardzo dobrze mi z tym :) Według mnie to jest niesamowita i bardzo komfortowa sytuacja psychiczna. Bo pracując nad sobą przez cały tydzień, zwracając uwagę na to, co w siebie wrzucam (a wrzucam zdrowo), ten jeden posiłek raz w tygodniu to takie totalne odpuszczenie, wspaniałe wyluzowanie. W dodatku, nie mam żadnych wyrzutów sumienia. 

Cheat day - nie polecam nikomu, ze względu na ponadnormatywne przekraczanie spożycia kalorycznego. Nie wiem, jak można czuć się, objadając się przez cały dzień. Chyba niezbyt to przyjemne. Codziennie, będąc na zdrowym i racjonalnym żywieniu, nie wyobrażam sobie jeść w sobotę aż do upadłego i potem to odchorowywać. Nie powinniśmy przesadzać, bo może to się skończyć naprawdę boleśnie, a nie o to w tym chodzi.








Pamiętajmy, że na codzień nie chodzimy głodni a dopiero w weekend nadrabiamy cheatowaniem. Nasz tydzień to zdrowe i zbilansowane posiłki, które spożywamy regularnie, dostosowując odpowiednią ilość do swoich potrzeb. Jeśli trenujemy (zależy także jaki to rodzaj treningu), biegamy, jeździmy na rowerze, pływamy, to nasze zapotrzebowanie na jedzenie wzrasta i należy tego pilnować. Nie dopuszczamy do katabolizmu, odżywiamy nasze mięśnie, uzupełniamy organizm w wartości odżywcze!

CHEAT MEAL raz w tygodniu nie zrujnuje Waszego metabolizmu ani nie przytyjecie :) Oczywiście, pod warunkiem że przez cały tydzień nie podjadacie niedozwolonych produktów i jeśli regularnie trenujecie. Przestawiając się na aktywny tryb życia, jadając lekkostrawne i zdrowe posiłki, przyzwyczajacie swój organizm do przyśpieszonego metabolizmu. Natomiast taki jeden posiłek nie jest w stanie zatrzymać tego procesu. Wasza trzustka wie co robić w takiej sytuacji, więc nie ma czego się obawiać :) 
Dla mnie samej, taki jeden fajny i luzacki dzień to odpoczynek. W sobotę nie muszę stać przy garach :D A mogę fantastycznie spędzić ten czas z ukochanym mężem. Możemy spokojnie posiedzieć, porozmawiać, odreagować cały tydzień i zapomnieć przez chwilę o obowiązkach. To taki wolny czas, który wykorzystuję maksymalnie jak tylko się da. Wtedy wracam do domu naładowana bardzo dobrą energią, pozytywnym myśleniem! :) :) :) Osobiście bardzo potrzebuję czasem takich zmian, choć na chwilę po to, by na następny dzień funkcjonować znów na swoich torach, czyli zdrowo się odżywiać i z pasją podchodzić do tego tematu.









To w końcu mój świadomy wybór, jak żyję i jak się czuję każego dnia :) Nie jestem jednak zwolenniczką podlegania czemuś, odbierając sobie prawo do jakichkolwiek odstępstw. Żyjąc w tak zakłamanym i pełnym obłudy świecie, nie zamierzam być "idealną fitness Aldi", która nie tyka nigdy przenigdy czegoś niezdrowego. Czasami zjem i Milkę (która ma syrop g-f) albo jakieś inne dziwactwo. No kurczę, nie jestem jakąś maniakalną obsesją. Jestem i tak dumna z tego, iż takie sytuacje są bardzo sporadyczne i takie codzienne wyskoki mnie nie wkręcają. Raz na tydzień taki posiłek może być, a na codzień to, co w końcu uwielbiam i kocham jeść :)


To teraz mogę się przyznać :P

Dziś byliśmy w KFC :P Zjadłam pocketa i wypiłam kawę Latte i jeszcze zjedliśmy gofry z owocami i polewą :D 

Przed wyjściem zrobiłam 42-minutowy trening, by metabolizm był nakręcony ;) 






~ Aldi





4 komentarze:

  1. haha końcówka najlepsza :D <3 A co do metabolizmu, czytałam i słyszałam już kilka razy, że jeśli zależy nam na utracie tkanki tłuszczowej (nie na budowaniu mięśni), to cheat meal działa jak reset komputera:D potem lepiej chodzi (komputer.. znaczy organizm) . Na nowo odczuwa to, że dostarczanych ma mniej kalorii i znów się nakręca i spala ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana za słowa pocieszenia hi hi ;) A czekałam na "baty" :P :D W sumie to jest u mnie i tak chudnięcie, wolno bo wolno, jednak z brzucha już -10cm (z 76cm na 66cm) a w talii -8,5 (z 72cm na 63,5cm) ;) Wychodzi na to, że takie małe cheaty mealowe nie powodują u mnie tycia. A psychika cały czas jest bardzo doładowana :) :) :) :*

      Usuń
  2. Zgadzam się w 100 % z tym co napisałaś:) tylko w moim przypadku, jak już zrobię sobie cheat meal to potem resztę dnia ciężej mi się pilnować i niestety jeden zwariowany posiłek przeradza się w całą serię :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Magduś :* U mnie jest kontrola, bo inaczej bym się nie wybroniła z tego nadmiaru ;) Nie mogę wykonywać takich konkretnych kardio ćwiczeń, więc muszę bardzo uważać, jeśli chcę utrzymać to, co do tej pory wypracowałam :) A za Ciebie trzymam mocno kciuki, tak w ogóle i po prostu :) :) :)

      Usuń