niedziela, 24 stycznia 2016

Probiotyki, czym je odżywiać, by dobrze spełniały swoją rolę w naszym organizmie



W obecnych czasach należy szczególnie zwrócić uwagę na dbałość o florę bakteryjną naszych jelit. U przeciętnego człowieka znajduje się mnóstwo wszystkich bakterii, a jest ich ok. 1,5kg! Niewyobrażalne, prawda? W zdrowym organizmie 85% flory jelita grubego powinny stanowić pałeczki kwasu mlekowego. W moim badaniu, które wykonałam w Instytucie Mikroekologii w Poznaniu wynik wskazał, iż mam niestety zbyt małą liczbę tychże pałeczek. Zatem, nie zastanawiając się zbytnio długo rozpoczęłam przywracanie swojego organizmu do równowagi. Postanowiłam, iż nie skorzystam z propozycji Instytutu i nie zakupię terapii mikrobiologicznej. Natomiast bardzo postaram się uzupełniać te braki poprzez spożywanie różnego rodzaju probiotyków w naturalnej postaci, jak i zakupionego suplementu firmy Swanson.





Czym są probiotyki?

Nazwa probiotyk pochodzi od greckiego pro bios – dla życia. Przez setki lat ludzie żywili się tylko naturalnym pożywieniem. Sami piekli chleb na żytnim zakwasie, hodowali krowy (które wypasane były na zielonych łąkach), pijąc fermentowane kefiry, kisili również swoje warzywa na zimę (kiedyś nie było lodówek i zamrażarek). W ten sposób, może nawet nie mając pełnej świadomości, jak wiele dobrego sobie dostarczali - naturalne probiotyki.
Bakterie fermentacji mlekowej nie tylko podnoszą odporność i przedłużają życie, ale też mogą być stosowane jako metoda bakteryjnej terapii zastępczej. 

Obok probiotyków bardzo ważne miejsce zajmują również i prebiotyki. W skrócie rzecz ujmując, prebiotyki to pożywienie dla probiotyków (to substancja, która sama w sobie nie ma tych „dobrych” bakterii, nie jest ani kiszonką ani kefirem, ale za to stanowi dla tych bakterii pożywkę, gdy już je mamy w organizmie, stymulując ich namnażanie). Czym są wobec tego prebiotyki? Tym wszystkim, co zawiera inulinę, błonnik oraz fruktooligosacharydy. 
Czyli są to:
  • pomidory
  • banany
  • szparagi
  • cykoria
  • aloes
  • por
  • czosnek
  • cebula
  • miód
  • mleko matki
  • olej z wątroby rekina (alkilogricerole)
  • siemię lniane
  • owies
  • jęczmień
  • rośliny strączkowe
  • kawa zbożowa


Wybór jest myślę w miarę dostępny nam wszystkim i nie powinno być problemu z takimi produktami, przynajmniej w większości.




A co z probiotykami zatem?
Pokarmy obfite w laktobakterie to:


Warzywa kiszone:
  • kapusta biała
  • kapusta czerwona
  • ogórki
  • oliwki
  • papryka
  • cukinia
  • buraki
  • ale również i naturalnie fermentowany ocet jabłkowy
Fermentowane produkty sojowe:
  • tempeh
  •  miso
  •  fermentowany sos sojowy
Fermentowane produkty mleczne:
  • kefir
  • maślanka
  • jogurt

Zapamiętaj!
 Probiotyk z prebiotykiem tworzą razem synbiotyk, obydwa działają synergicznie







Rola bakterii kwasu mlekowego jest bardzo istotna, dlatego warto dostarczać je codziennie do naszego odżywiania:


  1. Redukują stres. Produkują witaminy z grupy B (biotyna, B3, B5, B6, B12, kwas foliowy) oraz witaminę K. Pokarm naturalne fermentowany jest ponadto dużo bogatszy w witaminę C niż ten sam niefermentowany.
  2. Poprawiają trawienie. Produkują laktazę - enzym trawiący cukier mlekowy.
  3. Redukują alergie i egzemy.
  4. Odtruwają wątrobę.
  5. Mają zdolności immunorekonstrukcyjne (zwiększają odporność na infekcje, na raka jelit itp.)
  6. Hamują toksemię, zmniejszając przechodzenie toksyn z jelit do krwi dzięki uszczelnianiu barier jelitowych w zespole przeciekających jelit.
  7. Zwiększają fagocytozę leukocytów.
  8. Zwiększają produkcję interferonu, interleukin, immunoglobuliny A.
  9. Mają własności antyrakowe – hamują bakterie zamieniające azotany w azotyny (przeazotowana kapusta nie jest wcale rakotwórcza gdy jest kiszona).
  10. Zwiększają przyswajalność minerałów (żelazo, wapń i cynk).
  11. Mają właściwości antybakteryjne, antywirusowe i antygrzybicze.
  12. Leczą chorobę wrzodową żołądka – wstrzymując rozwój Helicobacter pylorii.
  13. Regulują hormony płciowe, zwiększają płodność.
  14. Produkują glukozaminy poprawiające jakość kolagenu i płynu stawowego, redukują zmarszczki i zapobiegają ich namnażaniu.
  15. Zapobiegają miażdżycy – obniżają „zły” cholesterol LDL oraz regulują ciśnienie krwi.


Dbajcie o zdrowie i pamiętajcie, że zdrowie zaczyna się w jelitach.







czwartek, 21 stycznia 2016

Posiłki na FODMAP, krótka relacja, spostrzeżenia

Obiad: mięso wołowe, papryka, roszponka



Obiad: wątróbka drobiowa w panierce z mąki kokosowej, kapusta kiszona, pomidorki koktajlowe 




Obiad: serca drobiowe (indycze), sałatka mix, sok z marchewek




Śniadanie: jajka sadzone na smalcu z frankfuterką, boczkiem, odrobiną czosnku; kapusta kiszona, papryka





Śniadanie: placuszki (składniki: 1 banan + 1jajko), kiwi, czarne porzeczki, polewa z 1 dużej kostki gorzkiej czekolady





Śniadania: jajka sadzone, jajecznica - smażone na smalcu (zdjęcia z dodatkiem awokado oraz brokuła jeszcze przed FODMAP)


Posiłki:

Obecnie jestem zadowolona ze zmienionego odżywiania. W zasadzie odstawiłam pewne warzywa oraz owoce i nie odczuwam ich braku. Mam możliwość spożywania w dalszym ciągu mandarynek, dojrzałych bananów, grejpfrutów, kiwi, owoców leśnych. Bardzo radykalne odstawienie nabiału oraz zbóż i kasz to temat mocnego samozaparcia ;) Pomimo tego, nadal jest smacznie, posiłki urozmaicone i nie monotonne. Poza jajkami, które jem codziennie 4-5 sztuk i są one składnikiem 90% moich śniadań oraz kolacji :) Na moje szczęście jestem wielbicielką spożywania jaj i nie odczuwam zniechęcenia do tych produktów. Dla odmiany zawsze mogę zjeść śniadanie na słodko. 


Samopoczucie:
Na tym początkowym etapie jestem miło zaskoczona nowymi faktami, które to poruszyły moje bierne jelita. Wypróżnianie jak na razie mam codziennie, nie stosuję żadnych wspomagaczy typu: czopki czy laktuloza i waga spadła o 900g. Waga przed FODMAP wskazywała 41,2kg (14 stycznia), natomiast od pięciu dni waga wskazuje 40,3kg (18-22 stycznia). 
Jedząc bardzo duże ilości posiłków tłuszczowo-białkowych, z wiadomych względów ograniczyłam węglowodany pochodzące ze zbóż i kasz. Dodatkowo odstawienie pewnych warzyw i owoców, które również zawierają węglowodany. Choć i spożywam nadal dopuszczalne tu owoce i warzywa (które mają węglowodany). Jedynym minusem jest odczuwalny stan ketozy. Miewam lekkie zawroty głowy i muszę kontrolować ten stan. Z tego co czytałam, przy ketozie moga pojawić się zawroty głowy, ale to podobno stan przejściowy trwający do dwóch tygodni. Poczekamy, zobaczymy. Ale zauważam, iż te zawroty pojawiają się w coraz mniejszym natężeniu, więc nadzieja jest na całkowite ich zniknięcie. 

To tyle spostrzeżeń, w sumie z dość krótkiego okresu na FODMAP, tylko tydzień takiego odżywiania :) Póki co, jestem na TAK. 






wtorek, 19 stycznia 2016

Bakłażany z farszem (FODMAP)





Składniki:

  • bakłażany 2szt
  • ziemniaki 0,5kg
  • pieczarki 15sztuk
  • boczek parzony 50g
  • sól himalajska
  • pieprz
  • czosnek
  • smalec
  • natka pietruszki






Przygotowanie:
1. Bakłażany umyć, przekroić wzdłuż i wydrążyć miąższ i pestki.
2. Ziemniaki ugotować w mundurkach, obrać, pognieść widelcem.
3. Pieczarki obrać, pokroić w drobną kosteczkę, podsmażyć na smalcu, dodać sól oraz pieprz.
4. Boczek pokroić w drobną kostkę, podsmażyć na patelni.
5. Ziemniaki, pieczarki, boczek wymieszać. Dodać czosnek zgnieciony przez praskę, dodać natkę pietruszki, doprawić do smaku.
6. Wszystkie powyższe składniki dokładnie wymieszać, a następnie powstałym farszem wypełnić wydrążone połówki bakłażana.
7. Wypełnione farszem bakłażany ułożyć w szkle żaroodpornym lub na blaszce i piec pod przykryciem (można przykryć również folią aluminiową) przez 60 minut w 180stC.


Smacznego! :)


piątek, 15 stycznia 2016

FODMAP moja dieta




W związku z moimi wieloletnimi dolegliwościami, związanymi z nieprawidłową pracą jelit oraz trudnościami z wypróżnianiem, postanowiłam poważnie wziąć w swoje ręce moje zdrowie. A raczej doprowadzić swój organizm do zdrowia.
W związku z moją chorobą genetyczną: dysplazja kręgowo-nasadowo-kręgosłupowa (jedna z 211 odmian chondrodystrophii), z celiakią od dzieciństwa, ściśle związane są również problemy z prawidłowym trawieniem pokarmów i ich wydalaniem. Pomimo zdrowego i racjonalnego odżywiania, powrotu do bezglutenowego odżywiania od maja 2014 roku, miałam nadzieję, iż wprowadzone zmiany pomogą w pozbyciu się dolegliwości związanymi z perystaltyką jelit. Niestety, ten problem cały czas występuje, co zmusza mnie do dalszych działań i poszukiwań wielu nowych rozwiązań.

Przez wszystkie lata próbowałam walczyć z problemem wielkich trudności z wypróżnianiem, czyli powodując efekt oczyszczenia jelit i to różnymi metodami. Począwszy od: Alax, Xenna, czopki glicerynowe, Dulcobis, Debridat, laktuloza, czarny prażony sezam, pasta dr Budwig, sok z buraka, kiszonki, suszone śliwki namaczane we wodzie przez całą noc, siemię lniane, , , może jeszcze o czymś zapomniałam ;) Ale długotrwałego efektu nie osiągnęłam. I organizmu nie naprawiłam. Szukam dalej...

Co to jest dieta FODMAP?

FODMAP jest jednym z wariantów diety paleo.
"Zapoczątkowana w Australii dieta o niskiej zawartości składników FODMAP stanowi obecnie jedną z najpopularniejszych diet świata. (...)lekarze zalecają tę dietę w przypadku zespołu jelita drażliwego (ZJD lub ang. IBS) jeszcze przed rozpoczęciem jakiegokolwiek rodzaju leczenia czy przyjmowaniem leków.(...) Obecnie udowodniono, że dieta FODMAP łagodzi objawy zespołu jelita drażliwego w 75% przypadków. (...)
FODMAP to grupa cukrów, których organizm nie jest w stanie prawidłowo wchłonąć w jelicie cienkim (pierwszym odcinku jelita). (Zjawisko to dotyka wiele osób).
W rezultacie cukry te dostają się do jelita grubego, co przyczynia się do namnażania niektórych bakterii chorobotwórczych. Wspomniane cukry stanowią smaczną pożywkę dla tych bakterii, które dzięki temu mnożą się w bardzo szybkim tempie. Powodują one fermentację węglowodanów, podczas której wydzielane są duże ilości gazów. To z kolei oznacza, że cukry FODMAP wywołują szybkie obrzmienie jelita4. Tego typu produkty należy bezwzględnie wyłączyć z jadłospisu.

Pochodzący z języka angielskiego akronim FODMAP oznacza:

F jak fermentacja – cukry fermentują (są trawione) dzięki bakteriom flory bakteryjnej jelita grubego;
O jak oligosacharydy – oligos po grecku oznacza kilka, a sacharydy to cukry. Są to krótkie łańcuchy cukrowe, w których skład mogą wchodzić fruktany i galaktoligosacharydy.
D jak disacharydy – dwucukry takie jak laktoza (cukier występujący w mleku). Można je znaleźć również w twarogach i innych nieprzetworzonych serach;
M jak monosacharydy – cukry proste, na przykład fruktoza. Fruktoza nie jest prawidłowo przyswajana tylko wtedy, kiedy występuje w pokarmach w większej ilości niż glukoza.
A jak „and”, co po angielsku oznacza „i”;
P jak poliole, czyli alkohole polihydroksylowe – alkohole cukrowe takie jak sorbitol, mannitol, ksylitol i maltitol.

Osoby dotknięte zespołem jelita drażliwego będą początkowo zmuszone do wykluczenia wszystkich produktów z FODMAP w celu zmniejszenia objawów chorobowych.

Po 6–8 tygodniach stosowania diety ubogiej w FODMAP stan jelit ulega znacznej poprawie i możesz stopniowo wprowadzać kolejne rodzaje cukrów i obserwować reakcję swojego organizmu. Dzięki temu sprawdzisz, które z nich wywołują niepożądane reakcje, a które możesz jeść bez ograniczeń."




Warzywa:
Ogórki, pomidory, papryka, cukinia, bakłażan, marchew, zielony groszek, oliwki, sałata, szpinak, rzodkiew, ziemniaki, bataty, kiełki bambusa, dynia, rabarbar, chińska kapusta, jarmuż, szczypiorek.

Kiszonki: w tym kiszona kapusta

Owoce:
Banany bardzo dojrzałe, pomarańcze, grejpfruty, winogrona, jagody, truskawki, maliny, cytryna, limonka, kiwi, papaja, mandarynki, żurawina, ananas, kokos.

Mięsa:
Kurczak, indyk, wołowina, wieprzowina, baranina, podroby

Ryby i owoce morza:
Tuńczyk, łosoś, krab, krewetki, ostrygi

Nabiał i jaja:
Nabiał bez laktozy lub z jego niską zawartością; masło, tłusta śmietana, brie, camembert, mozzarella, feta, ser kozi, jaja, cheddar

Orzechy (większość) i nasiona

Przyprawy, słodycze, słodziki:
Gorzka czekolada, kakao (w małych ilościach), glukoza, syrop klonowy, stewia (z umiarem), oliwa z oliwek, musztarda, ocet

Napoje:
Herbaty: czarna (słaba), zielona, ziołowe oraz owocowe (nie zawierające jabłek), biała, woda niegazowana, kawa espresso lub bezkofeinowa, czarna, lemoniada – w małych ilościach, soki ze świeżo wyciśniętych owoców



Zboża:
Pszenica, pszenica orkisz, żyto, pszenżyto, kukurydza, ryż, jęczmień, owies, proso (z niego pochodzi kasza jaglana), sorgo

Rośliny strączkowe:
Groch, wszystkie odmiany fasoli, soja, bób, ciecierzyca, orzechy ziemne (arachidowe)

Nabiał:
Mleko krowie, twarogi z marketów, z niską zawartością tłuszczu, zwykłe sery żółte

Warzywa:
Cebula, czosnek (w większych ilościach), szparagi, buraki, por, brokuły, kapusta (surowa), kalafior, brukselka, cykoria, karczochy, fenkuł/koper włoski, biała część zielonej cebulki

Owoce:
Jabłka, gruszki, banany (mało dojrzałe), brzoskwinie, awokado, nektarynki, śliwki, wiśnie, czereśnie, arbuzy, melony, jeżyny, liczi, mango, gujawa, papaja, pigwa, większość suszonych owoców - np. rodzynki

Grzyby

Słodycze, słodziki:
Miód, syrop z agawy, syrop glukozowo-fruktozowy, większość słodzików (zwłaszcze te kończące się na -ol: ksylitol, sorbitol, mannitol oraz izomalt

Wina likierowe



Tak jak zauważyliście, dieta oczywiście jest bezglutenowa. A mianowicie, mamy produkty nieprzetworzone np. w wersję "gluten free", a naturalnie występujące bez glutenu, bo po prostu nie mają w sobie tego rodzaju białka. Poza tym przede wszystkim rezygnacja ze zbóż, z konkretnych warzyw i owoców, z kiepskiego nabiału i zwykłych serów żółtych. Początkowo można przestraszyć się i zadać sobie pytanie: "To co ja mam jeść?" :) Ale nie jest tak źle i jest z czego wybierać.  Wiadomo, mięso można jeść, jaja, dobry zwierzęcy tłuszcz lub olej kokosowy. Owszem, wiele produktów, które do tej pory stosowałam, musi iść w odstawkę na 6-8 tygodni, a potem powoli będę wprowadzała je do odżywiania. Choć na przykład mam nadzieję, że do przetworzonych produktów typu płatki owsiane "gluten free", nie wrócę. Wiadomo, iż produkty typu kupne ciastka kruche "gluten free", chleby kupne "gluten free" lub inne tego typu cuda, nigdy nie miały miejsca w moim odżywianiu. Czytając etykiety takich produktów, gdzie w składzie oczywiście jest syrop glukozowo-fruktozowy i inne sztuczności, natychmiast z powrotem odkładałam je na półkę.

Stąd również u mnie ostatnio pojawiające się śniadania białkowo-tłuszczowe, które część z Was widziała na Facebook. Od kilku dni już wyłączyłam z tych śniadań zarówno awokado, jak i brokuły. A po wprowadzeniu jaj na smalcu, z boczkiem lub frankfuterką, nie mam już ochoty na owsiankę :) Natomiast taki posiłek bardzo długo trzyma, nie chce mi się jeść przez dobre 4 godziny. Co rzecz jasna, jest dobre dla pracy trzustki i tym sposobem nie prowokuję częstego wyrzutu insuliny.

Sporo czytałam o FODMAP, więc mam nadzieję iż taki sposób odżywiania pomoże pozbyć się tych wieloletnich dolegliwości. Okaże się za kilka tygodni.
Dodatkowo czeka mnie jeszcze wizyta u irydologa - 26 stycznia. To też będzie dla mnie pewnego rodzaju nowe doświadczenie, gdyż jeszcze nigdy nie byłam u takiego specjalisty. A wiem z pewnych źródeł, że taki specjalista pomaga bardzo wielu osobom. Więcej postaram się napisać po wizycie. To na tyle w tym poście. Trzeba działać i szukać rozwiązań, nawet kosztem wydania większych pieniędzy oraz z większym wysiłkiem, by uniknąć później tragedii. Czekanie nic nie da, nie poprawi zdrowia.

Miłego dnia życzę
~Aldi :)

środa, 13 stycznia 2016

Rak jest samowyleczalny z natury

W latach 80-tych w Polsce opublikowany został artykuł o tym, jak ważna jest witamina C w walce z nowotworami i profilaktyce. Dzisiaj przypomnę wszystkim ten artykuł opublikowany na łamach tygodnika Ład nr 43 (216), 27 października 1985 r. w Warszawie.

RAK JEST SAMOWYLECZALNY Z NATURY
W związku z artykułem R. J. Baja pt. „Adwentyści wobec nowotworów” (Ład nr 33) poczuwam się do obowiązku moralnego i naukowego ukazania wyników moich badań biologicznych nad profilaktyką i autoterapią raka.
Tę wielką sprawę ogólnoludzką zapoczątkował drobny „prywatny” konflikt z medycyną, reprezentowaną przez kilku lekarzy pracujących w klinikach, którzy odmówili mi współpracy, „nie ufając nowinkom biologicznym”. Byłem więc zmuszony uciec się do testu publicznego.
W styczniu i lutym 1954 r. w ramach akcji odczytowej TWP wygłosiłem cztery popularnonaukowe prelekcje otwarte o moich badaniach nad rakiem u zajęcy i królików oraz obserwacjach porównawczych chorych ludzi. Umówiłem się ze słuchaczami, aby donosili mi o każdym pozytywnym i negatywnym wyniku zastosowania przedstawionej im mojej metody sterowania samo leczeniem się organizmu w każdym przypadku (wykrytego przez specjalistyczną medycynę) raka u nich i ich bliskich. Odtąd w ciągu 25 lat otrzymałem 46 takich doniesień pozytywnych (guzki sutkowe — 32, nadżerki szyjki macicy — 8, guzy wątroby — 2, induratio penis — 2, nowotwór skóry — 1, rak płuc — 1). Negatywnych zaś nie otrzymałem. A te contra factum non valet argumentum, więc nie czekając zaplanowanej początkowo setki (do bilansu procentowego), opisałem te godne uwagi owoce moich zignorowanych przez medyków „nowinek biologicznych” i rozesłałem komunikat do wszystkich uczonych parających się tą problematyką.
Był to wynik moich żmudnych badań: odkrycie nowej prawdy o specyficznej roli kwasu L-askorbinowego (C6H8O6) w tworzeniu się i funkcjonowaniu fagocytów, zdolnych do pożerania komórek rakowych. Mikrobiologicznicznie, ponad wszelką wątpliwość stwierdziłem, że ten kwas (acidum L-ascorbinicum), zwany witaminą C, przekształca bierne leukocyty, zwłaszcza neutrofilne w aktywne fagocyty, które drapieżnie bronią organizm przed wszelką infekcją zewnętrzną i przed neocytozą wewnętrzną, zakłócającą Jego genetyczny porządek rozwojowy, stabilnie zaplanowany w DNA. Pełne zaopatrzenie krwi i limfy w molekuły witaminy C tak potężnie uzbraja tworzące się pod jej wpływem fagocyty i makrofagi, że absolutnie żadne obce mikroorganizmy nie są zdolne rozwijać się w jej środowisku osmotycznym. Tu fagocyty przy pomocy witaminy C rozpuszczają (rozmiękczają) ścianki niepotrzebnych komórek egzogennych (mikroby chorobotwórcze) i endogennych (tkanki martwicowe, neocyty i neoplazy rakowe), a następnie je pożerają, same przy tym ginąc i trupami swymi wypełniając gruczoły chłonne, skąd są systematycznie wydalane do moczu jako tzw. „ciała ropne”, znane powszechnie z elementarnych analiz lekarskich.
W świetle tej prawdy o kwasie L-askorbinowym witamina C może śmiało awansować do rangi wymarzonego przez ludzkość panaceum. Jeżeli wszyscy będą mieli zawsze swoją krew nasyconą witaminą C, to nie tylko rak, ale również inne dolegliwe cierpienia (grypa, katar, torbiel przyzębna, szkorbut etc.) zostaną wykreślone z rejestru chorób człowieka. Są tu jednak pewne bardzo istotne restrykcje, które przeoczają inni badacze (np. Pauling). Dlatego ich wyniki są połowiczne, a wnioski błędne. Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że witamina C nie jest lekiem sensu stricto, lecz koniecznym składnikiem organizmu, jak woda (H2O) i sól (NaCl), których naturalne uzupełnienie należy do kulinarii — nie do terapii. Dopiero brak tych składników lub ich niedobór wywołuje stany chorobowe, wymagające ingerencji medycyny. Takim właśnie deficytowym składnikiem krwi człowieka jest dziś kwas L-askorbinowy (C6H8O6), którego ubytek powiększa się coraz bardziej w miarę postępu technizacji życia codziennego (wibracja, promieniowanie, hałas, ultradźwięki) i chemizacja pokarmów (konserwacja, dezynfekcja, dezynsekcja). Szczególnie szkodliwa tu jest pironizacja żywności, zapoczątkowana wkrótce po wynalazku ognia, a dziś doprowadzona do perfekcji. Surówki spożywa człowiek coraz rzadziej. A więc, w rezultacie deficytu witaminy C w jego krwi, rozwijają się tzw. „choroby cywilizacyjne”, pośród których rak zajmuje czołowe i najgroźniejsze miejsce, pobudzając uczonych (Rosenthal, Galio) do snucia najbłędniejszych hipotez i teorii. Np. nie wiedzą oni, że modny dziś interferon jest bezwartościowym odpadkiem (askorbinofagocytozy) antagonistycznych wirusów, a więc „śmieciem” witaminy C.
Rola witaminy C w organizmie Jest dwojaka. Primo: jest ona konieczna jako czynnik (enyzm askorbinaza) metabolizmu, bez którego proces życia (przemiana materii) byłby niemożliwy. Secundo: służy fagocytom i makrofagom jako niezbędne narzędzia obrony organizmu przed egzo- i endoinfekcją. Stosownie do tej dwoistej funkcji witaminy C, jej zapas w organizmie dzieli się niejako na dwa magazyny. Pierwszy — bazowy, konstytutywny, stały, metaboliczny, nienaruszalny (na rzecz drugiego). Drugi — obronny, niestały, ilościowo zmienny, w zależności od dopływu z zewnątrz, z pokarmów, zużywalny po zaspokojeniu zapotrzebowań pierwszego (po jego nadmiarze ilościowym).
Normalnie organizm sam wytwarza witaminę C dla obu tych „magazynów” w dostatecznej ilości. Niestety, cywilizacja techniczna permanentnie utrudnia to wytwarzanie oraz niszczy (denaturalizuje) potrzebne do tego surowce pokarmowe. Stąd wiele ludzi nie posiada dostatecznego stężenia witaminy C we krwi, wystarczającego na zaopatrzenie obu tych „magazynów” stale się opróżniających wskutek procesu życia i obrony fagocytarnej. Cywilizacja techniczna prowadzi do tego, te zapas witaminy C zabezpiecza już tylko zaspokojenie konstytutywnych potrzeb metabolizmu i to w coraz uboższym zakresie. Na potrzeby obronne mamy jej coraz mniej. Wynaturzony przez technikę i starzejący się organizm wytwarza ją coraz skąpiej, a schemizowane pokarmy dostarczają coraz mniej surowca, przydatnego na to wytwarzanie. Oba te nieszczęścia idą w parze! Na ich tle powstają różne choroby zakaźne, które medycyna nauczyła, się zwalczać za pomocą osobnych szczepionek. Ale wobec neocytozy kancerogennej okazała się bezradna, wskutek niewiedzy o istotnej roli witaminy C w organizmie, gdzie ona stanowi uzbrojenie fagocytów, zabijających i pożerających wszelkie niepotrzebne komórki (neocyty, mikroby, nekroby).
Odkrycia tych niepodważalnych prawd o witaminie C dokonałem na zasadzie: necessitas mater, studiorum. W roku 1952 lekarze stwierdzili, że mój najbliższy przyjaciel jest chory na „raka wątroby z przerzutem na płuca”. Zaproponowali jako jedyny ratunek chirurgiczne usunięcie guza oraz rentgeno- i chemioterapię z gwarancją życia przez 2 lata po operacji. Odrzuciłem tę „łaskę” medycyny i jako biolog na własną rękę podjąłem walkę ze śmiercią człowieka, poświęcając badaniom ponad 400 królików, co zawdzięczam pomocy prof. Jana Dembowskiego, który uwierzył w moją hipotezę intuicyjnie. Po wielu eksperymentach stwierdziłem, że 88 proc. rakowatych królików powróciło do zdrowia po wprowadzeniu dużych dawek witaminy C do ich pożywienia. Dalsze próby, już po wyeliminowaniu dostrzeżonych błędów transplantacyjnych, wykazały 100-procentowe wyzdrowienie zwierząt, dożywianych witaminą C. Podkreślam: dożywianych! — nie leczonych! Onkolodzy bowiem pouczyli mnie, że witamina C jest lekiem za mało toksycznym, więc nie zatruje raka(!)
Równolegle z królikami i mój najbliższy przyjaciel został w ten sam sposób uratowany od niechybnej śmierci, prognozowanej przez medycynę. Już w styczniu 1954 r. był on prawie zdrowy: z płuc całkowicie zniknęły wszystkie 4 guzki wielkości fasoli, a na wątrobie guz (wielkości mandarynki) zmalał do rozmiarów orzecha laskowego. Po następnym roku rtg nie wykazał Już żadnych zmian. A niedoszły „umarlak” jest dziś uosobnieniem zdrowia i siły (mężczyzna ten liczy dziś lat 69. 180 cm. 89 kg). Przez ostatnie 25 lat, odkąd pozbył się swego raka, nie chorował ani razu, nawet na katar — i wyraźnie odmłodniał. A to dzięki witaminie C, której dawkę obliczyłem mu na 9 g dziennie krystalicznego kwasu L-askorbinowego, rozpuszczonego w litrze wody z cukrem. Po wyzdrowieniu pacjenta redukowałem stopniowo tę dozę aż do 2 g. które utrzymałem, na stałe jako minimum profilaktyczne, wykluczające nawrót nowotworu — co również wybadałem na zwierzętach. A więc (uczciwie wyprodukowanych przez „Polfę”) 18 drażetek á 0,2 g witaminy C dziennie całkowicie zabezpiecza mu zdrowie przed nowotworami, ale również przed innymi chorobami i schorzeniami.
Jako wskaźnik kontrolny nasycenia organizmu kwasem L-askorbinowym przyjąłem jego śladową obecność w urynie. Kto w moczu ma kwas askorbinowy, temu nie grozi rak ani inna choroba. Zrozumiała więc jest naiwność amerykańskich uczonych (np. Burzyńskiego), którzy z moczu wypreparowują ten nadwyżkowy odpadek witaminy C jako specyficzny „antyneoplaston”. Przecież to substancja już mało aktywna biochemicznie, „zmęczona” pracowitą wędrówką po organizmie! Ale oni tego nie rozumieją i nie wiedzą, że to odpad witaminy C.
Odkrywszy tak niezwykłe walory witaminy C, przeprowadziłem bardzo dokładne badania mikrobiologiczne i biochemiczne nad jej działaniem. Tu m.in. okazało się, że jest ona bardzo wybredna i kapryśna pod względem „towarzyskim”. We krwi nie znosi ona obecności alkoholi, alkaloidów, glikoalkaloidów, sulfamidów etc. Pod ich wpływem struktura kwasu L-askorbinowego ulega przekształceniom izomerycznym i traci niektóre atomy, przemieniając się w kwas dihydroaskorbinowy (C6H6O6) albo w inne bezwartościowe „askorbiniaki” (kwasy: d-askorbinowy, l-izoaskorbinowy, d-izoaskorbinowy), których mieszaninę fabryczną sprzedają apteki pod nazwą „witamina C”, ale bez literki „L” przed nazwą łacińską: acidum ascorbinicum. To pociąga za sobą bezskuteczność terapeutyczną i profilaktyczną tej handlowej witaminy C. A w organizmie traci ona wszelką wartość ochronno-fizjologiczną, gdy spotyka tam różne „używki” przyjemnościowe, nie stanowiące pokarmu.
A zatem kto chce mieć w swoim organizmie prawidłową gospodarkę askorbinową, gwarantującą absolutne zdrowie pod każdym względem, ten musi zrezygnować z wielu rozkoszy „cywilizacyjnych”, jakimi codziennie zanieczyszcza swoją krew (alkohol, nikotyna, kofeina, solanina etc.). To jest warunek konieczny skuteczności działania witaminy C, którą należałoby ustawowo wprowadzić do wszystkich produktów spożywczych, poddając je askorbinizacji przemysłowej. Bo tylko w ten sposób wszyscy ludzie będą mieli krew nasyconą tą witaminą bez uciążliwej konieczności łykania drażetek. Opłaciłoby się to wielokrotnie bardziej niż budowanie kosztownych ośrodków onkologicznych — albowiem tańsze jest zapobieganie aniżeli leczenie.
Aby uniknąć nieporozumień powtarzam, że tylko jeden kwas askorbinowy jest witaminą C, chociaż wszystkie one mają identyczny wzór ilościowy (C6H8O6), z wyjątkiem dihydroaskorbinowego (C6H6O6). Różnica polega na jakości budowy molekuł (drobin) tych kwasów. Prawdziwa witamina C musi mieć literkę „L” przed swą nazwą: acidum L-ascorbinicum. To jest klucz do zagadki, na której załamują się badania i odkrycia wszystkich uczonych. A ich kosztowny interferon jest mało skuteczny, bo to odpad fagocytarny kwasu L-askorbinowego, powstający przy antagonizacji wirusów.
Dr Stanisław Rymsza

niedziela, 10 stycznia 2016

Gołąbki z kapustą włoską





GOŁĄBKI Z KAPUSTĄ WŁOSKĄ W POMIDOROWYM SOSIE 


Składniki:
  • kapusta włoska 1 główka
  • mięso wołowe mielone 0,5 kg
  • majeranek 2 łyżki stołowe
  • ryż biały 50g w suchej masie
  • pieczarki 200 g
  • cebula 1 średnia
  • przecier pomidorowy
  • jogurt naturalny
  • mąka owsiana bezglutenowa 1,5 łyżki
  • sól himalajska
  • pieprz
  • pierz cayenne (chili)
  • liście laurowe 2szt





Przygotowanie:
1. Kapustę włoską obrać z liści tak, aby były w jak największej całości. Dokładnie wypłukać pod bieżącą wodą. Wykroić najtwardsze części liści.
2. W większym garnku zagotować wodę, posolić. Włożyć obrane i wypłukane liście kapusty do garnka z gotującą się wodą i gotować pod przykryciem przez 1 minutę. Wówczas liście ładnie się wyparzą i będą elastyczne.
3. Farsz:
  • Podsmażamy na smalcu obraną i pokrojoną w dość drobne kostki cebulę, następnie dodajemy obrane i również drobno pokrojone pieczarki. Całość podsmażamy przez kilka minut, dodajemy sól oraz pieprz do smaku.
  • Ryż zalewamy w garnku gorącą, przegotowaną wodą i przykrywamy na 30 minut. Nie gotujemy. Po upływie wskazanego czasu odcedzamy ryż.
  • Mięso mielone przekładamy do miseczki, dodajemy ryż, majeranek oraz przygotowaną cebulkę z pieczarkami. Wszystko dokładnie mieszamy.   
4. Przygotowane liście kapusty rozkładamy na blacie i nakładamy farsz. Ilość zależna jest od rozmiaru każdego liścia.
5. Następnie zwijamy od środka liść z farszem a potem boki zawijamy pod spód gołąbka.
6. Dla zabezpieczenia wnętrza gołąbka przed wypłynięciem, dodatkowo zawijam każdy zwykłą nitką. Wówczas mam pewność, iż gołąbek pozostanie do samego końca w jednej i zwartej całości.
7. Na dnie dość głębokiego garnka układamy 2 lub 3 liście kapusty i układamy gołąbki, najlepiej bardzo ciasno. Dodajemy 700ml zimnej wody, liście laurowe. Na sam wierzch układamy również kilka liści kapusty. Przykrywamy pokrywką i na wolnym ogniu gotujemy.
8. W trakcie gotowania dosalamy wodę do smaku.
9. Sos pomidorowy:
  • Podsmażamy krótko troszkę mąki owsianej na maśle klarowanym.
  • Przecier pomidorowy mieszamy z bulionem z gotujących się gołąbków oraz odrobiną jogurtu naturalnego. Dodajemy trochę soli do smaku oraz pieprz cayenne (chili). 
  • Przygotowany sos wlewamy do gotujących się gołąbków. 
 10. Gołąbki razem z sosem gotujemy przez ok.10 minut.


Obiad gotowy :)






czwartek, 7 stycznia 2016

BURAK I JEGO LECZNICZE WŁAŚCIWOŚCI



SUPER FOOD, czyli BURAK

Już 4 tysiące lat temu doceniano jego oddziaływanie na organizm. Jako remedium na gorączkę, rany, zaparcia i jako. . .afrodyzjak? ;) Jak najbardziej polecam Wam spożywanie buraka. Moim zdaniem, najlepiej w postaci soku (który to sami sobie wyciśniemy). Jego naturalna postać, bez żadnej obróbki cieplnej, pozwala zachować najwięcej zdrowotnych właściwości.

Burak wykorzystywany jest od dawna w leczeniu. Istnieją w tym super-produkcie substancje przyczyniające się do niszczenia pokarmu rakowego - wapnia nieorganicznego. Chodzi o to, iż mocno alkaliczny sok buraczany odbiera tlen komórkom rakowym (a co się dzieje potem z takimi komórkami, to wiadomo).

Zalegające w organizmie osady wapnia nieorganicznego "są główną, jeżeli nie całkowitą" przyczyną chorób chronicznych. Substancje zawarte w buraku pomagają rozpuszczać wymieniony wapń.

Jeżeli burak nie wyleczy, to z pewnością spowolni procesy chorobowe wywoływane przez nowotwory, kamienie nerkowe, arteriosklerozę, choroby oczu czy artretyzm.

BETACYJANINA zawarta w buraku, znacznie spowalnia rozrost guzów prostaty i piersi, a zwłaszcza raka jelita grubego.
Betacyjanina to pigment, który nadaje temu warzywu kolor.

BETAINA z kolei relaksuje umysł i jest jednym z aktywnych ośrodków stosowanych w leczeniu depresji. Ponadto, stymuluje funkcję komórek wątrobowych, pomagając utrzymać drogi żółciowe w dobrym zdrowiu (ich drożność). Aktywizuje organizm do usuwania toksyn. Zaletą jest również zapobieganie chorobom serca.
Toksyny - betaina wykrywa homocysteinę i usuwa ją z organizmu (ten toksyczny aminokwas uszkadza naczynia krwionośne, osadza się cholesterol, który to przez homocysteinę przykleja się wzdłuż uszkodzeń).

TRYPTOFAN (ten sam, co w czekoladzie lub bananie :D ). Choć zawiera dużo cukru (IG 65), to wydziela sie powoli i nie powoduje gwałtownych reakcji ze strony insuliny.

OBNIŻA CIŚNIENIE - wypicie 250ml soku z buraka, na kilka godzin obniża ciśnienie krwi. A to dzięki zawartym w nim AZOTANÓW (zawiera ponad 20 razy więcej azotanów - naturalne sole różnych pierwiastków - niż większość innych warzyw. Azotany obniżają ciśnienie krwi z takim samym skutkiem jak farmaceutyki.

Jak to wygląda z tymi naczyniami krwionośnymi?
AZOTANY z buraka, w naszym organizmie przekształcane są w AZOTYNY (substancje konsewrujące). Duża ilość azotanów aktywizuje pożyteczne bakterie istniejące w jamie ustnej, co pomaga przetworzyć je w azotyny. Te zaś przekształcają się w TLENEK AZOTU, który poszerza światło naczyń krwionośnych. Strumień krwi staje się swobodny, płynie wolniej, ale szerzej do miejsc, w których brakuje tlenu. To ważne dla naszych naczyń okołosercowych i mózgowych - istotne czynniki dla zachowania naszej młodości! Skutkiem odwrotnym jest niedotlenienie np. mózgu, który w efekcie podlega procesowi anemizacji, czyli niedokrwieniu i traci sprawność (pamięć, koncentracja, refleks, reakcja na bodźce, zdolność weryfikowania subtelnych różnic). W skrócie, wówczas grozi nam demencja.

ALKALIZACJA TKANEK
Minerały występujące w buraku, w postaci potasu i magnezu, uznawane są za świetny komponent do regulacji równowagi kwasowo-zasadowej (np. po zjedzenieu słodyczy, mięsa lub też po intensywnym treningu).
Tak, również i po treningu. . .Ze względu na negatywne oddziaływanie kortyzolu, który jest naturalnym czynnikiem obronnym organizmu, uaktywniają się duże ilości wolnych rodników atakujących tkanki. To niestety odruch obronny organizmu, broniącego się przed nadmiernym wysiłkiem. W rezultacie dochodzi do zakwaszenia organizmu.
To samo dotyczy osób, które wypijają mieszankę proteinową bez zabezpieczenia organizmu i pogłębiają zakwaszenie. Generalnie, wypijaniu białka powinno towarzyszyć zabezpieczenie pod postacią łatwostrawnego produktu odkwaszającego, np. lecytyna, suszone owoce, jak i sok z buraka.
Cytat z Journal of the Academy of Nutrition and Dietetics: "Konsumpcja soku buraczanego przed biegiem pozwala zwiększyć szybkość oraz zmniejszyć uczucie wyczerpania w porównaniu z uczestnikami grup placebo"

i jeszcze jedna ważna rzecz:
Odkryto, że picie nawet niewielkich ilości soku buraczanego uchroni płód przed uszkodzeniem mózgu, kręgosłupa lub rdzenia. Dlatego warto, by piły go kobiety planujące ciążę.

Osobiście, uwielbiam pić sok z buraka. Jeśli nie przepadacie za totalnie czystym smakiem buraka, to zróbcie sobie mieszankę: buraki, marchewki, jabłko i gruszka. Pyszności, sama słodycz i oczywiście samo zdrowie! Polecam pić sok z buraka! :)